Niezwykła podróż polonijnej maratonki
21 maja 2025
W niedzielę 27 kwietnia Urszula Musik, Polka mieszkająca w Nowym Jorku, przebiegła w Londynie swój 31 maraton. To już jej jednak nie wystarcza i kilka miesięcy temu podjęła wyzwanie – jako pierwsza Polka planuje przebiec w ciągu roku siedem największych maratonów świata (World Marathon Majors). Ambitna biegaczka mierzy jeszcze wyżej. – Dwa lata temu postawiłam sobie za cel, że jako szósta Polka przebiegnę lodowy maraton (Ice Marathon) na Antarktydzie – zdradza.
Skąd pochodzisz i skąd u Ciebie ta pasja biegania
Urodziłam się 17 października 1982 roku w Krakowie, ale dorastałam w Trzebini, gdzie jest mój dom rodzinny, pod czujnym okiem rodziców i starszego brata Krzysztofa. Byłam ruchliwym i energicznym dzieckiem i kiedy miałam zaledwie 4 lata mama postanowiła rozejrzeć się za jakimiś zajęciami, podczas których mogłabym spożytkować nadmiar energii. Zapisała mnie do szkółki tańca towarzyskiego, która działała przy Domu Kultury w Trzebini. Od pierwszych zajęć pokochałam taniec i moja przygoda z nim trwała 13 lat. W tym samym czasie zaczęłam też jeździć na nartach, na których jeżdżę do dzisiaj. Miłość do aktywności fizycznej wpajał we mnie tato, który biegał na 100 metrów i podnosił ciężary.
A kiedy zaczęłaś biegać?
Bieganie nie było mi obce, bo już w szkole podstawowej o profilu sportowym biegałam na krótkie dystanse, czyli na 100 i 400 metrów i byłam w tym najlepsza. Grałam też w siatkówkę. Nie stawiałam jednak na karierę sportową i po podstawówce wybrałam liceum ogólnokształcące w Trzebini z poszerzonym językiem angielskim. Zaraz po maturze wyjechałam na 2-letnie stypendium do Danii, gdzie uczyłam się języka duńskiego. Było to możliwe, bo Trzebinia miała w tym kraju swoje partnerskie miasto i najlepsi uczniowie z powiatu wyjeżdżali na edukacyjne wyjazdy stypendialne.
Gdzie mieszkałaś?
U duńskiej rodziny, która się mną wspaniale opiekowała. Dużo podróżowałam po tym pięknym kraju, chodziłam do szkoły językowej, odbyłam praktyki w urzędzie miasta i polskim konsulacie w Danii, ukończyłam kursy nauk politycznych i duńskiej ekonomii na kopenhaskim uniwersytecie. Po powrocie do Polski zatrudniono mnie w trzebińskim urzędzie miasta w dziale współpracy z zagranicą jako tłumacza polsko-duńskiego i w Wojewódzkiej Stary Pożarnej w Krakowie. Pomimo, że była to satysfakcjonująca posada, zrezygnowałam z niej, bo chciałam dalej się kształcić.

Mogłoby się wydawać naturalnym, że wybierzesz lingwistykę lub AWF, tymczasem studiowałaś coś zupełnie innego. Dlaczego?
Studiowałam kosmetologię i promocję zdrowia. Branża urody i medycyny estetycznej, tak jak i sport, też mnie interesowała od dziecka, bo moja mama prowadzi swój salon kosmetyczny w Trzebini. I chętnie podglądałam jak wykonuje zabiegi, jak dba o klientki, które z zadowoleniem i uśmiechem na ustach opuszczały salon. Dorastając coraz bardziej mnie to fascynowało, chciałam zgłębiać wiedzę o wpływie kosmetyków na skórę i o medycynie estetycznej. Szło to w w parze z tematami zdrowotnymi i stąd wybór kierunku studiów.
Kariera w Polsce stała przed Tobą otworem. Skąd w takim razie pomysł na wyjazd do Stanów?
Można powiedzieć, że był dziełem przypadku. Kupiłam jakąś kolorową gazetę i tam znalazłam ogłoszenie wraz z aplikacją na wyjazd do USA w charakterze au pair, czyli niani. Stwierdziłam, że się zgłoszę i nawet nie robiłam sobie nadziei, że mi się uda. Tymczasem znalazłam się w grupie szczęśliwców, którzy dostali się do programu.
Termin wyjazdu zbiegł się z zakończeniem studiów i rodzice odbierali w moim imieniu dyplom wraz z nagrodą za najlepsze wyniki w nauce. Wyjechałam w 2007 roku z założeniem, że zostanę tylko rok, tak jak przewidywał program, ale życie potoczyło się inaczej.

Jak wyglądały Twoje początki w Stanach?
Trafiłam do przemiłej rodziny w Westchester, gdzie opiekowałam się dwójką dzieci i równocześnie chodziłam do szkoły językowej. Jednak mój angielski był na dość wysokim poziomie i nudziłam się na zajęciach. Dlatego moi opiekunowie zasponsorowali mi kurs na Medical Office Assistant, co pozwoliło mi uzyskać wizę studencką. Jestem im za to bardzo wdzięczna. W 2009 roku, kiedy oni przeprowadzili się do Bostonu, ja już byłam tak zachwycona Nowym Jorkiem, że postanowiłam w tu budować swoje życie. Znalazłam pracę w salonie kosmetycznym, gdzie mogłam wykorzystać wiedzę i praktykę ze studiów, a równocześnie nabywałam kolejnych umiejętności. Myślałam też o dalszej edukacji. Podjęłam studia w Westchester Community College, a następnie na University of Bridgeport, który ukończyłam z licencjatem z pielęgniarstwa (bachelor’s of science in nursing degree) z ukierunkowaniem na psychologię i psychiatrię.

Jak w tym nawale nauki i pracy znajdowałaś czas na sport i kiedy postanowiłaś przebiec maraton nowojorski?
Sport daje mi siłę do nauki, pracy i innych codziennych obowiązków, bo ruch zawsze sprawiał, że moja głowa lepiej pracowała. Dlatego codziennie muszę albo pójść na siłownię, na basen czy pobiegać. Myśl o tym, że chciałabym przebiec maraton nowojorski pojawiła się w 2017 roku, kiedy kibicowałam koledze. Stwierdziłam, że chcę sprawdzić czy podołam takiemu wyzwaniu. Wskazówki do treningów ściągnęłam z internetu. Nie miałam za bardzo pojęcia na temat biegania na długie dystanse, na temat dobrych butów, odpowiedniego ubioru, odżywiania się. Niestety w szkole nas tego nie uczono. Pierwszym moim dłuższym biegiem był bieg 5K (5 kilometrów), a potem pół maraton, który przebiegłam w pierwszych lepszych trampkach, jakie miałam pod ręką. Na szczęście obyło się bez problemów ze stopami, a wręcz biegło mi się bardzo dobrze. To mnie upewniło, że poradzę sobie z maratonem.
Wtedy też trafiłam na polonijny klub biegaczy Polska Running Team. Poznałam Artura Tyszuka, który był wówczas jego prezesem, a obecnie jest moim trenerem. Biegacze z klubu udzielili mi wielu cennych wskazówek jak najlepiej przygotowywać się do maratonu.
Jak wspominasz ten dziewiczy maraton?
Moim pierwszym maratonem był nowojorski w 2018 roku i niewątpliwie było to ogromne przeżycie. Kibicowali mi moi rodzice, którzy specjalnie z tej okazji przylecieli z Polski. Pamiętam niemalże całą trasę, ale najbardziej zapamiętałam spotkanie z tatą na 10 mili. Ze łzami w oczach powiedział mi „córeczko, baw się dobrze!”. To był wzruszający moment. Do dnia dzisiejszego to zdanie jest moim maratonowym motto. Każdy maraton biegnę z jakąś intencją, zwykle za kogoś. Biegnę za tych co nie mogą nie tylko biegać, ale zmagają się z życiowymi problemami.
Dlaczego Ice Marathon jest taki ważny dla Ciebie?
Bo w normalnych warunkach przebiegłam już 30 maratonów. I wiem, że ten będzie inny – tu naprawdę będę się mogła zmierzyć sama ze sobą. To test ludzkiej wytrzymałości w ekstremalnych warunkach. Antarktyda to najbardziej nieprzewidywalny i surowy kontynent na Ziemi. Bieg w temperaturze sięgającej -30°C, wśród lodowych wiatrów, to coś, co wymaga nie tylko przygotowania fizycznego, ale też ogromnej determinacji. Chcę udowodnić sobie i innym, że nawet najtrudniejsze cele są osiągalne, jeśli się w nie wierzy. Ze względu na surowy klimat na Antarktydzie nic nie jest pewne. Nawet data biegu. Najpierw lecimy do Chile i tam będziemy czekać na pogodę sprzyjającą biegaczom. Kiedy już dostaniemy zielone światło, to specjalny samolot czarterowy przewiezie nas na Antarktydę, gdzie spędzimy noc w namiotach i następnego dnia pobiegniemy, o ile nie nadejdzie nieoczekiwane załamanie pogody, co jest bardzo możliwe. Bieg na Antarktydzie chciałabym dedykować młodzieży, która boryka się ze słabą odpornością psychiczną.
Rozmawiała Iwona Hejmej
Foto: Archiwum Uli Musik
Wspomóż Ulę w maratonie przez Antarktydę
Maraton na Antarktydzie to nie tylko bieg, ale spełnienie sportowych marzeń i test ludzkiej wytrzymałości w ekstremalnych warunkach. Urszula przebiegła już 30 maratonów i każdy zakończyła na mecie. Jednak na surowej Antarktydzie wszystko może się wydarzyć.
Na co potrzebne są środki?
– Koszty podróży i logistyki (loty, transport na Antarktydę, ubezpieczenie, sam wpis na ten maraton to koszt 23 tysięcy dolarów)
– Specjalistyczny sprzęt (odzież termiczna, buty, akcesoria)
– Opłaty startowe i organizacyjne
– Rehabilitacja i przygotowanie fizyczne
Nie każdy może biec na Antarktydzie, ale każdy może stać się częścią tej przygody. Twoje wsparcie to nie tylko finansowa pomoc – to motywacja, która popchnie naszą biegaczkę do przodu, gdy przyjdą trudne chwile.
Nawet małe kwoty tworzą wielkie rzeczy. Jeśli nie możesz pomóc finansowo, udostępnij tę zbiórkę – to też ogromna pomoc!
Jak znaleźć zbiórkę? Wystarczy wejść na stronę www.gofundme.com [LINK] i wrzucić w wyszukiwanie: „Urszula Musik”.
Artykuł Niezwykła podróż polonijnej maratonki pochodzi z serwisu Nowy Dziennik.
czytaj cały artykuł...