Człowiek, który się kulom nie kłania. O zamachach na Trumpa
6 października 2024
„Myślę, że Amerykanie będą zszokowani, zdziwieni i przerażeni tym, co im powiemy o niepowodzeniach Secret Service, jeśli chodzi o próbę zamachu na byłego prezydenta. Ale myślę, że powinni być również przerażeni i zdziwieni tym, że Departament Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security) nie jest bardziej otwarty, nie jest tak szczery i otwarty, jak powinien być w kwestii dostarczania im informacji”.
Tak powiedział niedawno senator Richard Blumenthal. Co ciekawe, to demokrata, który znalazł się w specjalnej komisji mającej wyjaśnić zamach na życie Donalda Trumpa, do którego doszło 13 lipca, podczas wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii. Od 15 sierpnia doszło tej komisji więcej pracy, bowiem przybyła nowa próba zabójstwa byłego prezydenta.
Napastnik w krzakach
Tym razem nie na dachu, ale w krzakach przez 12 godzin przy Trump International Golf Club w Palm Beach na Florydzie przesiedział 58-letni Ryan Wesley Routh. Zauważony przez Secret Service strzałów nie oddał i został schwytany podczas ucieczki w samochodzie na autostradzie I-95. Trump przeżył próbę zamachu, bo po prostu nie zdążył strzelić. Do zdarzenia doszło w niedzielne popołudnie, kiedy agenci Secret Service stacjonujący kilka dołków dalej od miejsca, w którym Trump grał w golfa, zauważyli lufę karabinu typu AK-47 wystającą z krzaków rosnących wzdłuż pola golfowego, około 400 jardów dalej. Agent oddał strzały, a Routh porzucił karabin i uciekł SUV-em, zostawiając broń wraz z dwoma plecakami, lunetą do celowania i kamerą GoPro.
W lipcu padły jednak strzały i kula drasnęła ucho Trumpa podczas wiecu w Pensylwanii. Osiem dni później prezydent Joe Biden wycofał się z wyścigu wyborczego, dając tym samym wiceprezydent Kamali Harris możliwość walki o Biały Dom.
Od prawicy do lewicy
Napastnik pochodził z Karoliny Południowej, mieszkał na Hawajach, do majętnych nie należał i miał w przeszłości problemy z prawem. Zmienił poglądy i znienawidził Trumpa. Jego ponad 500 postów na platformie X pokazało jego zmieniające się poglądy od prawicy do lewicy, w tym poparcie dla polityków, takich jak Bernie Sanders, Tulsi Gabbard i Nicki Haley, a także – wcześniej – dla Trumpa. Przekazał również 19 małych darowizn o łącznej wartości 140 USD od 2019 r. na rzecz ActBlue, komitetu działań politycznych, który wspiera demokratów.
W ostatnich latach jego posty były krytyczne wobec Trumpa i wyrażające poparcie dla prezydenta Joe Bidena i wiceprezydent Kamali Harris. W książce wydanej własnym sumptem namawiał Iran do zlikwidowania byłego prezydenta. „Możecie zabić Trumpa” – napisał w książce „Ukraine’s Unwinnable War” z 2023 r., w której byłego prezydenta opisał jako „głupca” i „błazna”, odpowiedzialnego za zamieszki na Kapitolu 6 stycznia 2021 r.
Często zamieszczał posty na temat Ukrainy i innych konfliktów, a także miał stronę internetową, na której zbierał pieniądze i rekrutował wolontariuszy do walki po stronie Ukrainy.
Za Ukrainą
„Walcz i giń, aby powstrzymać agresję” – napisał na X w lutym 2023 r. o Ukrainie. „Wszyscy powinni być oburzeni i pomagać”, „To walka dobra ze złem” – mówił w krążącym w sieci nagraniu wideo. A na Twitterze napisał: „Będę walczył i ginął za Ukrainę”. Nagranie wideo nakręcone przez AP pokazało Routha na małej demonstracji na kijowskim placu Niepodległości w kwietniu 2022 r., dwa miesiące po tym, jak prezydent Rosji Władimir Putin nakazał inwazję na kraj. Na plakacie, który trzymał, było napisane: „Nie możemy tolerować korupcji i zła przez kolejne 50+ lat. Pokonajmy Rosję dla naszych dzieci”. Miał na sobie niebieską kamizelkę z flagą USA na plecach. Tego samego dnia odwiedził również prowizoryczny pomnik „Cudzoziemców zabitych przez Putina”. Ale Routh nigdy nie służył w ukraińskiej armii ani nie współpracował z jej wojskiem, powiedział Oleksandr Shahuri z Departamentu Koordynacji Cudzoziemców Dowództwa Sił Lądowych Ukrainy.
Szybka reakcja
Wątek ukraiński w życiorysie zamachowca praktycznie nie istnieje w amerykańskich mediach. Jednakże reakcja z Ukrainy była natychmiastowa, pojawiła się dzień po próbie zamachu.
Międzynarodowy Legion Wywiadu Obronnego Ukrainy, będący częścią Głównego Zarządu Wywiadowczego Ukrainy podlegającego Ministerstwu Obrony, w oświadczeniu opublikowanym na platformie X stwierdził, że Routh nie miał nic wspólnego z tą jednostką.
„Amerykański obywatel Ryan Routh nigdy nie służył w Międzynarodowym Legionie Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, nie ma żadnych powiązań z tą jednostką. Plotki rozpowszechniane w niektórych mediach nie są prawdziwe” – stwierdzono w oświadczeniu.
Brygada Azov również zaprzeczyła powiązaniom z Routhem po tym, jak pojawiło się wideo, na którym widać go w Kijowie uczestniczącego w wiecu poparcia dla jednostki wojskowej. W oświadczeniu brygada ostrzegła, że próby powiązania Routha z ukraińskimi jednostkami wojskowymi są zgodne z rosyjską propagandą dyskredytującą siły ukraińskie.
„Chcielibyśmy oficjalnie oświadczyć, że Ryan Wesley Routh nie ma żadnych powiązań z Azovem i nigdy nie miał żadnych powiązań z Azovem. Pokojowa demonstracja, w której uczestniczył, była otwarta i każdy mógł do niej dołączyć. Został przypadkowo uchwycony na nagraniu wideo nakręconym przez protestujących” – napisała jednostka w oświadczeniu opublikowanym na X.
Szybkość i obszerność wyjaśnień jest co najmniej zastanawiająca.
Szereg pytań
Nie wiadomo, jak szybko i czy w ogóle poznamy odpowiedzi na pytana najważniejsze. Czy Ryan Wesley Routh działał sam? Jaki był motyw? W jaki sposób wszedł w posiadanie broni? Skąd wiedział, gdzie się zaczaić? Czy otrzymał pomoc „od środka”? Nie wiemy nadal, jakie były motywy zamachowca z Pensylwanii, Thomasa Matthew Crooksa. I całkiem możliwe, że – pomimo śledztw – nigdy szczegółów nie otrzymamy.
W obu jednak przypadkach najbardziej prawdopodobną przyczyną prób zabicia Trumpa była polityczna retoryka. To, że były błędy Secret Service i że ochrona byłego prezydenta nie jest na najwyższym poziomie, jest wiedzą powszechną. Przed możliwością likwidacji „wroga demokracji” mądrzy ludzie ostrzegali od momentu, gdy zgłosił swoją kandydaturę w tegorocznych wyborach. To nie robiło wrażenia.
Były p.o. dyrektora wywiadu narodowego w administracji Trumpa Ric Grenell mówi, że jeśli jego dawny przełożony nie otrzyma odpowiedniej ochrony, niedługo „będziemy mówić o pogrzebie”.
„Demon” na prezydenta
Seans nienawiści wobec biznesmana rodem z nowojorskiego Queensu trwa w najlepsze. Można z całym przekonaniem powiedzieć, że nie było w historii USA polityka tak obrzydliwie atakowanego, łącznie z otwartymi wezwaniami do jego zabicia. Dla demokratów, środowisk liberalno-lewicowych, przeróżnych „progresywistów” i aktywistów LGBTQ, dla celebrytów i potężnej części mediów, Trump nie jest człowiekiem – to demon, szatan. Proces odhumanizowania tego polityka rozpoczęto 10 lat temu, kiedy tylko zgłosił swoje aspiracje do Białego Domu. Jednocześnie trwa proces racjonalizowania jego „odsunięcia” rzecz jasna dla dobra Ameryki.
Tysiące razy porównywano go do Hitlera, nazywano faszystą, homofobem, rasistą, kryminalistą i gwałcicielem. Najeżdżano jego posiadłość, próbowano wsadzić do więzienia i usunięcia z kart wyborczych, próbowano zrujnować finansowo i ostatecznie zabić. To wszystko na nic, bo ciągle ma realne szanse na prezydenturę i poparcie co najmniej połowy obywateli. Ale lewica nie ustępuje. Trumpa trzeba powstrzymać za wszelką cenę, bo to autokrata. Jak dojdzie do władzy, zlikwiduje konstytucję, wprowadzi zakaz aborcji, przeciwników wsadzi do więzienia, a krytyków będzie wieszał na drzewach, zlikwiduje media i pozbędzie się transwestytów.
Te pomówienia są obrzydliwe, ale jednocześnie groźne. Nie trzeba wiele, nie trzeba nawet inspiracji z zewnątrz, aby w kraju o w miarę swobodnym dostępie do broni i kraju 330-milionowym coś złego się stało. Aby znalazł się ktoś, kto weźmie te słowa do serca. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zastrzelić „demona”.
Nie odpuszczają
Podczas debaty telewizyjnej Trump powiedział: „Prawdopodobnie dostałem kulę w łeb z powodu rzeczy, które o mnie się mówi”, wskazując, że demokraci wciąż absurdalnie nazywają go „zagrożeniem dla demokracji”. W tej samej debacie wiceprezydent Harris powiedziała milionom Amerykanów, że były prezydent „chce być dyktatorem od pierwszego dnia”. Co znamienne, podejrzany zamachowiec zgłaszał w tym roku obawy, że „demokracja” się skończy, jeśli Trump wygra wybory w listopadzie. Jego wpis na platformie X z 22 kwietnia brzmiał jednoznacznie: „Demokracja jest stawką tych wyborów i nie możemy przegrać. Nie możemy sobie pozwolić na porażkę. Świat liczy na to, że pokażemy rozwiązanie”.
Biden mówił o Trumpie jako „egzystencjalnym zagrożeniu dla USA”. Kilka dni przed pierwszym zamachem z dumą oświadczył, że „trzeba Trumpa trzymać na muszce”. Z kolei dzień przed drugim zamachem lewicowa pastor Jacqui Lewis oznajmiła, że były prezydent jest „dokładnie taki sam” jak Hitler. Dodała: „I nie osiągniemy tego, czego chcemy, jeśli wybierzemy tego faszystowskiego, autorytarnego tchórza”. Mąż Miki Brzezinski dziennikarz Joe Scarborough powiedział zaś, że Trump zostanie dyktatorem pierwszego dnia oraz aresztuje i zabije swoich politycznych przeciwników. Natomiast Rick Wilson z lewackiego Lincoln Project przewidział: „Oni i tak będą musieli wyjść i wpakować kulę w Donalda Trumpa”. A David Plouffe, obecnie doradca wiceprezydent Harris, głosił światu: „Nie wystarczy po prostu pokonać Trumpa. On musi zostać całkowicie zniszczony”.
I tak można długo. Inspiracji dla potencjalnych zabójców więc nie brakuje, kontrolowany przez demokratów wymiar sprawiedliwości nic z tym nie robi, odhumanizowanie Trumpa przyjęto za normę, tak samo jak podżeganie do zabójstwa.
Co dalej?
„Oni ostatecznie doprowadzą do zabicia tego gościa” – powiedział senator Tommy Tuberville, republikanin z Alabamy, jeden z najbardziej zagorzałych zwolenników Trumpa w wyższej izbie.
Były prezydent wprost obwinił Bidena i Harris o najnowszą próbę zamachu, argumentując, że ich wypowiedzi inspirowały przemoc wobec niego: „Ich retoryka powoduje, że do mnie strzelają, podczas gdy to ja mam uratować kraj, a oni niszczą kraj – zarówno od wewnątrz, jak i od zewnątrz”. Dodał: „To są rzeczy, których słuchają niebezpieczni głupcy, tacy jak zamachowiec. To jest retoryka, której słuchają i tak samo jest z pierwszą próbą zamachu”.
Były prezydent stwierdził ponadto, że Biden i Harris „przenieśli politykę w naszym kraju na zupełnie nowy poziom nienawiści, nadużyć i nieufności. I nie jest optymistą: „Z powodu tej komunistycznej, lewicowej retoryki, kule lecą i będzie tylko gorzej!”
Nie wygląda to dobrze.
Artykuł Człowiek, który się kulom nie kłania. O zamachach na Trumpa pochodzi z serwisu NCZAS.INFO.
czytaj cały artykuł...