Mam tyle marzeń, że życia nie starczy
24 października 2024
Aneta Pieróg-Sudoł jest fotografką, nauczycielką sztuki, absolwentką Instytutu Sztuki na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, wieloletnią propagatorką wychowania przez sztukę i czytanie na głos. Z artystką rozmawiamy przy okazji otwarcia wystawy pt. „Polska, nasze dziedzictwo i kultura” („Poland. Our Heritage and Culture”) w Clifton Arts Center Gallery.
Wiem, że pomysł na tę wystawę powstał podczas rady miasta Clifton. A jak to się stało, że to Ty zostałaś kuratorką tak wielkiego przedsięwzięcia
Pewnego dnia, prawie rok temu, zadzwoniła do mnie mama mojej byłej uczennicy, która pracuje w Urzędzie Miasta Clifton z wiadomością, że zarekomendowała mnie, jako potencjalną organizatorkę tego wydarzenia. Margaret Drelich-Nysk, bo o niej właśnie mówię, uznała, że podołam takiemu wyzwaniu, ponieważ posiadam wieloletnie doświadczenie w tej dziedzinie i nie boję się ciężkiej pracy. Początki były bardzo trudne, ale po wielu spotkaniach i rozmowach z Dyrektorką Clifton Arts Center Gallery udało nam się ustalić wszystkie szczegóły. Dodam tylko, że ja od samego początku miałam wizję, która w większości została zaakceptowana i zrealizowana.
Opowiedz proszę o artystach i wykonawcach, których zgromadziłaś podczas wernisażu, który odbył się w sobotę, 28 września i jak to możliwe, że wystawę odwiedziły tłumy i to nie tylko Polek i Polaków, ale także Amerykanów?
Wszyscy artyści, którzy wzięli udział w wystawie to przyjaciele, koleżanki i koledzy; znajomi, których poznałam w trakcie ponad dwudziestoletniej działalności społecznej w wielu organizacjach polonijnych i przy okazji innych wydarzeń kulturalnych. Zgromadziłam prace ponad trzydziestu polonijnych malarzy, fotografików i ceramików, zarówno profesjonalistów jak i amatorów. Oprócz tego obrazy swoje zaprezentowało czworo studentów, którzy są na początku drogi artystycznej. Pokazałam również dzieła naszych najmłodszych artystek i artystów, którzy biorą udział w zajęciach plastycznych w dwóch studiach, które zajmują się edukacją przez sztukę wśród najmłodszego pokolenia. Są to, prowadzone przeze mnie od ośmiu lat, Rustic Square Art Studio w Clifton oraz Art-onia z Maspeth w Nowym Jorku, którym opiekuje się jego założycielka: Krystyna Magaj-Pitula. W trzeciej sali, która została otwarta tylko na czas wernisażu, odbyły się warsztaty klejenia pierogów, przygotowane przez rodziców Young Polonia Academy z Clifton, jak również prezentacja wirtualnej biblioteki polskich książek dla dzieci „Linguati” oraz kącik plastyczny dla dzieci i rodziców, połączony z wystawą prac kółka plastycznego Polskiej Szkoły św. Michała w Lyndhurst, NJ. W tej samej sali zgromadzona publiczność miała szansę obejrzeć pokaz slajdów o Polsce, w którym wykorzystano zdjęcia moje i mojego syna, Szymona Sudoła, który był twórcą tej prezentacji.
W sali głównej, po części oficjalnej, którą otworzył Burmistrz Miasta Clifton – Ray Grabowski oraz Dyrektorka placówki – Roxanne Cammilleri, wystąpiły dwa dziecięce zespoły taneczne: „Galopka” (prowadzony przez choreografkę Marię Haba) i „Zor” działający przy Wspólnocie Frydmana (prowadzonej przez Rafała Pisarczyka) oraz piosenkarka jazzowa – Małgorzata Staniszewska i muzyk/organista – Marcin Pękala. W programie zespołu „Zor” wystąpili Ryszard Biedroń – akordeon oraz Tomasz Bednarz – skrzypce. Na stołach pokazałam również wiklinę z Rudnika nad Sanem, wielkanocne pisanki, ceramikę z Bolesławca, narzędzia do wyrobu oscypka z bacówki Andrzeja Kubaska oraz książki polskich Noblistów. Jeśli do tego dodam, że goście mogli raczyć się najlepszymi, polskimi przysmakami, to masz chyba odpowiedź na pytanie, skąd te tłumy (śmiech).
Jesteś artystką, fotografką, pedagogiem. Od kiedy interesujesz się sztuką i czy są w Twojej rodzinie jakieś tradycje artystyczne?
Mój Tato jest uzdolniony plastycznie, ale nigdy nie miał szansy, ani nie odważył się na pokazanie swojego talentu. Mam siostrę i dwóch braci i wszyscy jesteśmy artystami. Siostra gra na fortepianie, gitarze i akordeonie oraz jest poetką, starszy brat rysuje pastele, maluje i jest fotografem, tak jak i młodszy. Sztuką interesuję się od dziecka. Mój talent odkryła wychowawczyni w szkole podstawowej, kiedy przeczytała moją pracę domową na temat kontynuacji lektury pt. „Akademia Pana Kleksa”. Była pod ogromnym wrażeniem mojej wyobraźni, zarówno literackiej, jak również plastycznej. Od tego czasu zaopiekowała się mną, wysyłając na różnego rodzaju konkursy plastyczne.
A kiedy i dlaczego zdecydowałaś sie na przyjazd do USA?
Po raz pierwszy przyjechałam na wakacje do rodziny, która mieszkała w Bloomfield, NJ. Było to dwadzieścia pięć lat temu. W czasie tych wakacji poznałam mojego przyszłego męża, Piotra. Kilka lat później, kiedy zdecydowaliśmy się na ślub, musieliśmy podjąć ważną decyzję. I to ja zdecydowałam, że oboje zostajemy na stałe tutaj.
Od kiedy działa Rustic Square Art Studio, którego jesteś właścicielką i jakie projekty w ramach tego studia realizujesz?
W 2013 roku otworzyłam własną działalność gospodarczą o nazwie Rustic Square LLC, która zajmowała się fotografią okolicznościową i ślubną oraz wystrojem przyjęć. Trzy lata później powstał Rustic Square Art Studio, w którym prowadzę zajęcia plastyczne w trzech grupach wiekowych (5-7 lat, 8-12 i grupa nastolatków). Mam w swoim programie zajęcia prywatne z uczniami, którzy muszą przygotować swoje art portfolio czy to do liceów o profilu artystycznym, czy też na studia. Mam w swojej ofercie również organizację urodzin artystycznych oraz innych tzw. „eventów”, dla dzieci i dorosłych. Latem prowadzę Summer Art Camps. Z nowości mogę wymienić Scrapbooking Club z elementami fotografii, Yoga and Art oraz Open Studio, w którym mogą uczestniczyć wszyscy zainteresowani, bez wcześniejszych rejestracji. Zależy mi bardzo na szerzeniu kultury polskiej wśród dzieci i młodzieży dwujęzycznej i dlatego organizuję co roku kilka specjalnych warsztatów, które przybliżają najnowszą polską literaturę dziecięcą, geografię, historię, kulturę i sztukę ludową naszego kraju.
Od 2005 roku jesteś również członkinią Polsko – Amerykańskiego Klubu Fotografika w Nowym Jorku. A czy ostatnio miałaś jakieś indywidualne wystawy fotograficzne?
Co roku biorę udział w grupowej wystawie członków klubu, które odbywają się w Centrum Polsko-Słowiańskim na Brooklynie lub w Konsulacie RP w Nowym Jorku. Ostatnio prezentowałam swoje zdjęcia na wspólnej z Agnieszką Gołasik wystawie, o tytule „Two Women – One Source of Power ” w Montclair Public Library. Dwie największe wystawy indywidualne w Stanach to „Four Seasons” w Skulski Art Gallery w Clark, NJ oraz „Synergy of Photography” w Starbucksie na Brooklynie.
Kultywujesz mocno tradycje regionu, z którego pochodzisz. Opowiedz nam o nim oraz, czy w związku z tym nie tęsknisz na co dzień za rodzinnymi stronami?
Pochodzę z polskiej części Orawy, a konkretnie z Jabłonki koło Babiej Góry. Wychowałam się w tradycyjnym domu na wsi, gdzie moja babcia była zielarką. Rodzice zawsze pozwalali nam spełniać się artystycznie. Sami decydowaliśmy, co chcemy robić. Na co dzień towarzyszyły mi przepiękne krajobrazy. Za domem były Gorce, przed – Mała Fatra i jezioro Orawskie, na wschodzie Tatry a na zachodzie Babia Góra. Z całą pewnością takie okoliczności przyrody musiały wpłynąć na moją wrażliwość. Można powiedzieć, ze urodziłam się w raju. Oczywiście tęsknię, jak chyba każdy, ale odnajduję coraz częściej analogie pomiędzy tu, a tam, podczas moich podróży po Stanach Zjednoczonych. Nie rozstaję się z aparatem fotograficznym. Moimi ukochanymi miejscami w USA są: Acadia National Park w Maine oraz Rocky Mountains w Colorado, które przypominają mi Tatry. Oczywiście, w mojej pracy wykorzystuję elementy folkloru Orawy, Spisza i Podhala.
Czy myślisz o powrocie do Polski, czy tu definitywnie zapuściłaś korzenie?
Z jednej strony chciałabym kiedyś wrócić na starość do kraju. Mam tam swoją ziemię i stodołę, w której mogłabym zorganizować pracownię. Z drugiej strony myślę o przyszłości mojego jedynego syna, Szymona. Nie wiem, gdzie on zdecyduje się żyć, a bardzo chciałabym być blisko niego. Czyli towarzyszy mi standardowa rozterka każdego emigranta.
A jakie masz marzenia
Mam bardzo wiele marzeń, na które, zdaję sobie sprawę, na pewno nie wystarczy mi życia. Jeśli mam cokolwiek wymienić, to powiem, że chciałabym zobaczyć: Peru, Grenlandię i lodowce w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych. To tyle, jeśli chodzi o podróże. A z innych, to zrealizować się jako art therapist i interior designer.
Jesteś jeszcze bardzo młoda i pełna energii więc myślę, że jesteś w stanie spełnić wszystkie te marzenia, czego Ci bardzo życzę. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję. Korzystając z okazji chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli częścią projektu „Poland. Our Heritage and Culture”.
Autor:
Ella Wojczak
Polish Theatre Institute in the USA
Artykuł Mam tyle marzeń, że życia nie starczy pochodzi z serwisu Nowy Dziennik.
czytaj cały artykuł...